środa, 23 listopada 2016

Uczę się

Od początku listopada jestem właścicielką zabytkowego kołowrotka w całkiem niezłym (moim zdaniem) stanie.
Początki naszej znajomości były dość trudne, ale z dnia na dzień stają się coraz bardziej obiecujące.
Najlepiej obrazuje je ta szpula:


Z prawej strony to cieniej, to grubiej, za dużo skrętu, albo za mało, a z lewej postępy czyli coś przędzopodobnego.
Jestem zadowolona bo mimo braku czasu udaje się chociaż 20 minut dziennie pokręcić, a efekty coraz przyjemniejsze.

Kocham kolory, dlatego postanowiłam nauczyć się farbowania. Zakupiłam kilkanaście barwników do wełny rodzimego Kakadu. Jak szaleć to szaleć.

Na pierwszy ogień poszła Tęcza bo tak sobie nazwałam te intensywne i żywe kolorki



A tak wygląda tęcza kiedy się suszy:





Dla równowagi kolorystycznej i eksperymentów z barwnikami dołączyły pastele, roboczo nazwane przeze mnie Akwarelkami:


Tęczowa czesanka to Eider, a Akwarelki to South American.
Ciekawa jestem jak będą wyglądać uprzędzione. Gdyby doba była dłuższa....