poniedziałek, 29 maja 2017

Zielono mi

Zauważyłam, że ostatnio często sięgam po kolor zielony.
Ciekawe bo na codzień nie przepadam za zielenią inną niż roślinna. Chyba zielono mi w duszy.

Postanowiłam wypróbować core spinning i wybór padł na runo Texel, które jakiś czas temu wymieszałam z angeliną i jedwabiem sari w ręcznie wyciąganej dizem taśmie.






Było to "core" puszyste czyli przędzione bez wygładzania, a osiągane za pomocą krótkiego i szybkiego wysnuwania taśmy pod kątem 90 stopni w stosunku do nitki stanowiącej rdzeń. Są nierówności, tekstury, różne struktury jak na Art Yarn przystało.

Po grubasku przyszła kolej na coś naturalnego w kolorze, a dokładniej BFL Oatmeal, który już jakiś czas sobie grzecznie czekał na uprzędzenie. Tu bez specjalnych fajerwerków. Po prostu woolen, dwunitka.
Chciałam uwydatnić cechy wełny czyli miękkość, puszystość i kolor z pięknym półpołyskiem.







A później znowu  zieleń w duszy dała o sobie znać, razem z tęsknotą do morskiej laguny, lata i wakacji. Farbowanka powstała niedawno. Soczyście kwaśna zieleń, turkusy i nutka granatu zamieniły się w singla. To Corriedale, jedna z moich ulubionych wełen. Zrobiłam próbkę Navajo, ale nie spodobała mi się i singiel pozostał singlem.



A obecnie na szpuli, znowu zieleń, a jakże!

piątek, 19 maja 2017

Wiosna, wiosna ach to Ty?

Za oknem przepiękne słońce, a termometr tuż przy parapacie pokazuje 48 stopni....tak....a ja mam 38 stopni....Dopadła mnie jakaś paskudna choroba. Przez to mniej kręcę i w ogóle siły nie mam.

Ale wyschły nowe włóczki, poetykietkowałam je i obfociłam tuż przed chorobą.
Wełenka Nowozelandzka jagnięca. Przędła się sympatycznie, farbowanka moja własna, dwunitka, w mojej ulubionej grubości "Sport" czyli 198m/105g, przędziona "woolen". Wiosennie i świeżo.




Kolejna to Wensleydale. Połysk ma ta wełna przepiękny, ale nie polubiłyśmy się. Powodem jest długość włosa i moje preferencje. No źle mi się długowełniste rasy przędzie. Aby ułatwić sobie pracę przędłam "from the fold". Podziwiam osoby, które przędą Wensa prosto z taśmy.
Wyszedł tropikalny sorbet, 2ply, 108m/103g.




Ukręciłam też nie do końca udanego singla, w dodatku w ogóle nie mogę trafić odpowiedniego oświetlenia by zrobić mu zdjęcia. Jest to mieszanka różnych wełen- Merynos, Fińska, szczypta alpaki i jedwab sari.


Ciągle ćwiczę kręcenie singli, a nie jest to proste. Czytam, kształcę się i wszędzie znajduję informację, że singla nie da się idealnie zbalansować. Zawsze jest ten skręt w którąś stronę (u mnie to "S"), a kluczem jest minimalne skręcenie włókien. No i to jest mój problem- ciągle się obawiam, że jak słabiej skręcę to się włóczka rozejdzie. Pozostaje ćwiczyć nadal, albo kręcić bardzo cienkie single, bo im cieńsza nitka tym więcej skrętu jej trzeba. Tego singla jest 102g/204m.

Na szpuli wyglądał tak:





Blending board też jest w użytku. Powstały wiosenne roladki chociaż kolory jesienne.


A z nich spory, jumbo-motek rustykalnej nitki w kolorach jesiennych liści. 165g 364m dwunitki.






Rustykalny dlatego, że wszelkie faktury, zgrubienia nie były usuwane, ale pozwoliłam im się wkręcić, przez co miejscami włóczka jest grubsza, miejscami cieńsza, są bąbelki, grudki i zgrubienia. Tak miało być- dziko.
Skład tej dwunitki to Kent Romney i merynos w kolorach pomarańczu i szarości. Romneya farbowałam sama na żółto, pomarańczowo i brązowo. Merynos był barwiony fabrycznie.
Myślę, że to rasowa męska nitka, ale może jakiejś kobiecie też się spodoba.


















środa, 10 maja 2017

Przędzie się

Ostatnio prawie wszystko kręci się w okół przędzenia. Jeśli odkryją nową jednostkę chorobową o nazwie "zespół niespokojnych rąk" to jestem klinicznym przypadkiem, a dokumentacja przebiegu choroby powstaje właśnie tu.
A, że spełniło się moje marzenie o posiadaniu nowoczesnego kołowrotka to już w ogóle przepadłam, ale pacjent odmawia leczenia ;)

Moje wymarzone (sensowne cenowo) nowe koło to Ashford Kiwi 2, które udało mi się sprowadzić w cenie niższej niż polskie kołowrotki.
Czy mam jakieś zastrzeżenia? W sumie tak, o ile prawie cały kołowrotek jest wykonany z drewna, o tyle samo koło napędowe jest z płyty. Mam wersję ekonomiczną czyli nielakierowaną, więc na pewno go wymaluję żeby zabezpieczyć przed zanieczyszczeniami.
Poza tym chodzi jak złoto i bardzo lekko mi się na nim pracuje, jeśli mam być szczera czuję się jakbym przesiadła się z Malucha do Volvo ;)

Nowy kołowrotek-nowe włóczki:

Najpierw uprzędłam cieniznę i eksperyment czyli włókno bananowe, w 50gramach jest 200metrów dwunitki. Jest to typowa czesanka roślinna czyli wymagająca uwagi i cierpliwości, ale jej plusem jest bardzo ładne przyjmowanie skrętu i wytrzymałość na rozerwanie.




Po cieniznach przyszła kolej na grubaski, szczerze mówiąc dużo większe wyzwanie dla mnie ;)
Uprzędłam runo Polwarth z jedwabiem Mulberry.146m/102gramy WPI=9 N-ply




Później wzięłam się za wełenkę Nowozelandzką, którą zafarbowałam kilka miesięcy temu. Aby zachować szaleństwo kolorystyczne, troiłam Navajo. Wyszło 140m/98gram. WPI=11



Jeszcze zaległa włóczka czyli mieszanka Falkland z włóknem różanym. Miejscami poprzekręcałam, muszę przepuścić jeszcze raz ten motek przez koło, albo przewinąć kilkukrotnie dla rozluźnienia skrętu bo szkoda mi tych kolorów. 330m/100g. WPI=19



Na dziś tyle, kolejne włóczki schną po stabilizacji, szczegóły wkrótce.