Ale wyschły nowe włóczki, poetykietkowałam je i obfociłam tuż przed chorobą.
Wełenka Nowozelandzka jagnięca. Przędła się sympatycznie, farbowanka moja własna, dwunitka, w mojej ulubionej grubości "Sport" czyli 198m/105g, przędziona "woolen". Wiosennie i świeżo.
Kolejna to Wensleydale. Połysk ma ta wełna przepiękny, ale nie polubiłyśmy się. Powodem jest długość włosa i moje preferencje. No źle mi się długowełniste rasy przędzie. Aby ułatwić sobie pracę przędłam "from the fold". Podziwiam osoby, które przędą Wensa prosto z taśmy.
Wyszedł tropikalny sorbet, 2ply, 108m/103g.
Ukręciłam też nie do końca udanego singla, w dodatku w ogóle nie mogę trafić odpowiedniego oświetlenia by zrobić mu zdjęcia. Jest to mieszanka różnych wełen- Merynos, Fińska, szczypta alpaki i jedwab sari.
Na szpuli wyglądał tak:
Blending board też jest w użytku. Powstały wiosenne roladki chociaż kolory jesienne.
A z nich spory, jumbo-motek rustykalnej nitki w kolorach jesiennych liści. 165g 364m dwunitki.
Rustykalny dlatego, że wszelkie faktury, zgrubienia nie były usuwane, ale pozwoliłam im się wkręcić, przez co miejscami włóczka jest grubsza, miejscami cieńsza, są bąbelki, grudki i zgrubienia. Tak miało być- dziko.
Skład tej dwunitki to Kent Romney i merynos w kolorach pomarańczu i szarości. Romneya farbowałam sama na żółto, pomarańczowo i brązowo. Merynos był barwiony fabrycznie.
Myślę, że to rasowa męska nitka, ale może jakiejś kobiecie też się spodoba.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz