Czyli o tym jak Melisska wzięła farbki do wełny i zaczęła się artystycznie wyżywać na niewinnej wełence.
Oto efekty tych prac:
Na pierwszy ogień poszedł Falkland z włóknem różanym. Wiedziałam, że kolor złapie tylko wełna, więc zaskoczenia nie było. Miały być kolory kojarzące się z różą herbacianą.
Potem wzięłam się za runo Texel i łagodną wariację na temat pawich piór.
Później przyszła kolej na kwiatowe inspiracje czyli irysy. Czesanka to BFL z jedwabiem Tussah.
Z tego farbowania nie jestem zadowolona. Cóż porażki też się zdarzają, a może gotowa przędza mnie pozytywnie zaskoczy?
Dalej już była jazda bez trzymanki czyli "Rajski kwiat" na runie Wensleydale.
A na deser połączenie turkusu z pomarańczem czyli wełenka nowozelandzka.
A wszystkie razem prezentują się tak
Zdecydowanie kocham kolory!
Piękne kolory, a ten "nieudany" może być świetnym punktem wyjścia do czegoś bardzo oryginalnego. Mój typ to pierwsza czesanka, ta z włoknem różanym. Piękne kolory, a jasne pasma dodają charakteru :)
OdpowiedzUsuńPierwsza czesanka to również i mój typ, a nieudaną jakoś będę musiała ratować. Tak to jest, że nie zawsze się uda wykonać to co powstało w myślach.
OdpowiedzUsuń